Po wielu pięknych, a mimo wszystko ciężkich dniach, spędzonych na poszukiwaniach prezentów – przedmiotów niebanalnych, górskie powietrze pozwoliło nam odpocząć od suków i rzemieślniczych warsztatów Marrakeszu.
Właściwie nie odczuwałam zmęczenia fizycznego. Jednak dla nas, ludzi z północy, zgiełk marokańskich uliczek medyny, niekończące sie targi z marszandami dały sie we znaki moim uszom. Jak to dobrze, że dałam sie namówić na ten wypad.
Maciek kontempluje. Góry dodają mu sił i wreszcie czuje sie jak u siebie.
Lidka nawiązuje rozmowę Marokańczykiem, który z niezwykle śpiewnym akcentem rozmawia z nią po…polsku. Dentysta z Białegostoku! Dacie wiarę…?Niemalze 20 lat spedzil wnaszym kraju. Wrocil aby zalozyc swoja praktyke w Fezie.
Tymczasem, naładowana górską energią mogę wracać. Myślę o zakupach prezentów dla najbliższych.
Drobna biżuteria sznurkowego jedwabiu, mydło z ambrą, miętą i migdałami. Pomarańczowy żel pod prysznic… Szal miękkości niewypowiedzianej. Ozdobna klatka dla Nieptaków… uśmiechnij się poetycko. Do zobaczenia niebawem.